Wraz z nastaniem chłodniejszych dni nabrałam ochoty na ogrzanie się w otoczeniu romansów. "W blasku zorzy" to pierwszy tom cyklu, z którym postanowiłam się spędzić jesienne wieczory. Jest to książka niezobowiązująca, przyjemna w odbiorze. W sam raz na odprężenie po długim dniu. Gwen to pisarka poczytnych romansów, ciesząca się renomą skandalistki. Właściwie sława ta, nie cieszy jej, ale dzięki temu jej książki sprzedają się lepiej. A przypięta jej łatka nijak nie da się odkleić. Ciągnie się za nią niczym przydługi tren. Gwen jest Irlandką z typowym irlandzkim temperamentem. Jest też zwyczajną kobietą, zżytą ze swoją rodziną, marzącą o zobaczeniu zorzy polarnej. W tym celu wybiera się do Norwegii. Wycieczka już na samym początku okazuje się fiaskiem. Żądna przygód turystka nie zdążyła nawet dotrzeć do swojego hotelu, a już została napadnięta przez wiozącego ją tam taksówkarza. Z opresji ratuje ją mrukliwy i nieprzystępny jeździec. Mimo niechęci zabiera dziewczynę ...