Książka od początku zapowiadała się intrygująco; Ewa całkowitym przypadkiem nosi takie samo nazwisko, jak jej chłopak, Grzegorz. W dodatku nazwisko jest angielskie, a co za tym idzie, mało popularne w Polsce.
Kolejny przypadek, to ich urodziny przypadające tego samego dnia. Przeznaczenie?
Być może.
Poznają się w szkole i od początku znajomości łączy ich przyjaźń, na dobre i na złe. Gdzie Ewa, tam i Grześ. Gdzie Grześ, tam i Ewa. Oczywiście, gdy zaczynają dorastać przyjaźń nabiera innego kształtu, by u progu dorosłości zamienić się, jakże by inaczej, w miłość.
Wkraczając w dorosłość, mierzą się z wyzwaniami jakie ze sobą niesie dojrzałe, dorosłe życie. Przeżywają różne rozterki, rozwiązują problemy. Zawsze mogą na sobie polegać, co więcej w dniu studniówki biorą udział jeszcze w innej uroczystości - biorą ślub.
Od tej chwili to samo nazwisko staje się naprawdę wspólne.
Książkę czyta się dobrze. Mimo jednak intrygującego początku całość już wydała mi się mniej frapująca.
Żałuję, że problemy kolegów i koleżanek z klasy Grzesia i Ewy zostały potraktowane po macoszemu. Myślę, że poświęcenie im większej uwagi, wniosłoby wiele do powieści.
Osoba Ewy, przyznam szczerze nieco nie irytowała. Jak na nastolatkę wydawała mi się bardzo dojrzałą, ale też zbyt pewna siebie, czasami wręcz butna. No nie polubiłyśmy się zbytnio. Natomiast, Grześ przekonał mnie do siebie całym sobą. Był autentyczny w każdym calu.
Sposób prowadzenia dialogów w książce nie do końca mi odpowiadał. Nadmierne tłumaczenie każdej sytuacji, jakoś zupełnie mi nie pasowało:
"...Znowu wlazł mi do pokoju i zniszczył dyplom, który dostałam na koniec trzeciej klasy. Nie szkoda mi dyplomu jako takiego, ale to ostatnia rzecz podpisana przez panią Marysię przed tym, jak zwolniła się z powodu ciąży i wyprowadziła za granicę. Wiecie przecież, że przez to zmieniła nam się wychowawczyni. No i kto inny nas teraz matmy uczy. Że też, cholera, musiało to nastąpić w klasie maturalnej...
Ogólnie powieść oceniam pozytywnie, choć bez fajerwerków. Wiem, że książka zbiera dobre opinie, więc sądzę, że znajdzie mnóstwo zwolenników. Mnie nie porwała, ale to zupełnie subiektywne odczucie.
Nie słyszałam wcześniej o tej książce. Póki co nie mam jej w planach
OdpowiedzUsuńJa również pierwszy raz czytam o tej książce.
OdpowiedzUsuńCiekawie o niej piszesz. Może kiedyś do niej zajrzę :)
OdpowiedzUsuńTo raczej nie jest tytuł dla mnie, mimo że recenzja bardzo ciekawie napisana :)
OdpowiedzUsuńOj kusisz :D
OdpowiedzUsuńChyba nie do końca moja bajka. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że nie do końca Cię porwała. O książce słyszałam, ale nie mam jej w planach. ;)
OdpowiedzUsuń